Alokacja aktywów, czyli podział środków po różnych rodzajach inwestycji, nie jest często poruszanym tematem w rozmowach pomiędzy funduszami VC a inwestorami. Funduszom zależy zazwyczaj na – co zrozumiałe – jak największej wpłacie. Często zakładają, że inwestor sam dobrze ocenił, ile jest w stanie zainwestować, aby spełniało to jego kryteria odnośnie do relacji zysku do ryzyka w kontekście całego portfela. Może to być jednak zbyt optymistyczne założenie.
Moje doświadczenia są inne. Zazwyczaj spotykam się z dwoma rodzajami inwestorów. Pierwsza grupa w ogóle nie inwestuje na rynku venture (czy to w fundusze czy pojedyncze spółki jako aniołowie biznesu) lub historycznie zainwestowała w jeden/dwa projekty (zazwyczaj nieudane). Wynika to głównie z obawy przed ryzykiem (choć wpisanym wprost w tę klasę aktywów), złych doświadczeń, braku dostępu do ciekawych spółek/funduszy lub zbyt małych aktywów. Druga grupa jest z kolei na drugim biegunie – inwestuje w VC dużo i cechuje ich prawdopodobnie zbyt wysoka alokacja do tego typu inwestycji.
Może to wynikać np. z tego, że ci inwestorzy swoją przygodę z inwestycjami zaczęli właśnie od venture capital, a inne, tradycyjne sposoby lokowania wolnych środków z różnych powodów odłożyli na później. Można to zrozumieć. VC przyciąga inwestorów obietnicą dostępu do najbardziej innowacyjnych spółek na świecie, awangardy zmian, a także po prostu bardzo wysokim potencjałem wzrostu. Rzeczywiście, wiele spółek na świecie (ale i też w Polsce) odniosło duże sukcesy na tym rynku, zaś tak spektakularne stopy zwrotu trudno jest znaleźć na tradycyjnych rynkach.
Trzeba jednak pamiętać, że inwestycje typu venture capital niosą ze sobą bardzo wysokie, ponadprzeciętne ryzyko i powie to chyba każdy przedstawiciel branży. Inwestując w jedną spółkę, musimy się liczyć z tym, że w 90 przypadkach na 100 okaże się to całkowitą porażką. Dobrze, jeśli reszta poradzi sobie „jako tako”, a jedna spółka bądź dwie zwrócą nam kapitał kilkudziesięciokrotnie. Oczywiście nikt raczej nie będzie tworzył portfela stu spółek, a im mniej spółek nabędziemy samodzielnie, tym – o ile nasze umiejętności selekcji nie są wyjątkowe – ryzyko rośnie. W skrajnym scenariuszu zostajemy z kilkoma spółkami, z których żadna nie osiągnie oczekiwanego zwrotu. Wybierając fundusz, minimalizujemy ryzyko, ale wciąż rozsądne wydaje się dobranie przynajmniej kilku i to najlepiej z różnych sektorów/rynków, żeby nie koncentrować się na pojedynczym kraju czy segmencie.
Załóżmy jednak, że uda nam się osiągnąć zadowalający poziom dywersyfikacji. Pytanie, ile procent całych aktywów inwestycyjnych powinniśmy przeznaczyć na venture capital? Jak prześledzimy portfele inwestycyjne osób zamożnych (HNWI, czyli high-net-worth individual) lub family office, to widać, że większość majątku jest inwestowana w tradycyjne klasy aktywów jak akcje czy obligacje. Private equity to średnio ok. 22% portfela, a udział samego venture capital szacuje się na kilka procent.
Strategiczna alokacja aktywów family offices
Źródło: Global Family Office Report 2024, UBS.
Analizując fundusze typu endowment (przy największych uniwersytetach i college’ach), fundacje i zbliżone instytucje, zauważymy, że te udziały są podobne i osiągają od kilku do ok. 10%.
Alokacja aktywów wśród funduszy endowment i fundacji w USA
Źródło: Endowment Quarterly, Cambridge Associates, 2nd quarter 2023.
Nie istnieje idealna i zawsze właściwa alokacja do rynku VC, a każdy inwestor ma indywidualne oczekiwania i preferencje. Myślę jednak, że za dobrą praktykę można uznać inwestowanie w tej klasie nie więcej niż kilku procent portfela. Dzięki temu inwestor daje sobie szansę na ponadprzeciętny wzrost, ale kontroluje ryzyko. A każdy zarządzający czułby się dużo bardziej komfortowo, wiedząc, że jego klient zainwestował u niego kilka procent swojego majątku, niż że jest to jedna z najważniejszych inwestycji. Dlatego wśród inwestorów otwartych na tę rozmowę, warto moim zdaniem poświęcić chwilę na ten wątek.
Jakub Wojciechowski Dyrektor Inwestycyjny WUTIF
Commentaires