Naukowiec współpracujący z biznesem – dlaczego tak trudno go znaleźć?
- naostrowska
- 1 dzień temu
- 2 minut(y) czytania
W trakcie sześciotygodniowej kohorty Research4Revenue z udziałem naukowców z różnych uczelni próbowałem znaleźć odpowiedź na jedno proste pytanie: co blokuje współpracę między nauką a biznesem? I choć bariery są znane – brak czasu, odległe cele, różne języki – to podczas sprintów i rozmów z uczestnikami zidentyfikowałem kilka znacznie głębszych mechanizmów.

Pierwszym z nich jest specyficzny mindset. W nauce nagradzana jest precyzja, ostrożność i dążenie do pełnego zrozumienia. W biznesie – działanie, eksperyment i adaptacja. Dopiero bezpośrednia rozmowa z przedsiębiorcą pozwala zobaczyć, że „wystarczająco dobre” rozwiązanie może być bardziej wartościowe niż „idealne, ale spóźnione”.
Drugim mechanizmem jaki zaobserwowałem jest „niewidzialna” bariera w kontaktach. Wielu uczestników kohorty po raz pierwszy odezwało się do kogoś z branży i… byli zaskoczeni, że odpowiedział. To pokazuje, że często wystarczy wyjść z akademickiej bańki i zadać pytanie, by rozpocząć rozmowę i nawiązać współpracę. Niestety, tego nie uczy się na uczelniach.
Trzecim jest brak zespołu, szczególnie w aspekcie wsparcia w doprowadzeniu pomysłu do prototypu. Naukowiec sam nie stworzy firmy, nie sprzeda technologii ani nie zbuduje strategii IP. W kohorcie bardzo silnie wybrzmiała potrzeba kompetentnych ludzi wokół – nie tylko technicznych, ale też w zakresie prawa, komunikacji oraz liderskich. Szczególnie ważnym elementem w zespole jest rola produktowa, która odpowiada za zadawanie pytań biznesowi o użyteczność prowadzonych badań.
Czwartym mechanizmem jest niewystarczająca świadomość, że komercjalizacja to też proces badawczy, tylko że prowadzony z udziałem odbiorców końcowych. Testujemy nie tylko hipotezy naukowe, ale i hipotezy rynkowe. Ktoś tego potrzebuje? Jest gotów zapłacić? Dlaczego akurat moje rozwiązanie? Niestety, w „typowym” scenariuszu jaki odbywa się do dnia dzisiejszego, naukowcy pracują nad nowymi technologiami z przekonaniem, że jak osiągną sukces techniczny to mają już gotowy produkt. Zazwyczaj po zakończeniu grantu okazuje się, że tak naprawdę to nie ma klientów/rynku na opracowane rozwiązanie.

Co ciekawe, dla wielu uczestników najważniejszym wnioskiem było to, że komercjalizacja nie musi oznaczać rezygnacji z kariery naukowej. To nie wybór: „nauka albo biznes”. To raczej pytanie: „jak mogę ułożyć zespół i moje priorytety tak, by badania, które prowadzę miały realny wpływ na świat – a ja mogę pozostać na uczelni bo do tego mam największe kompetencje?”
Kluczowe jest zbudowanie interdyscyplinarnego zespołu – takiego, który łączy badacza z inżynierem produktu, specjalistą od regulacji, osobą od finansów i kogoś, kto potrafi rozmawiać z rynkiem. Naukowiec nie musi być liderem operacyjnym – może być głównym technologiem, współzałożycielem lub doradcą naukowym, który ma realny wpływ na kierunek rozwoju, ale nie musi prowadzić firmy lub działań z zakresu biznesowego.
Po kohorcie jedno jest dla mnie pewne: naukowiec sam nie podoła tym wszystkim zadaniom! Konieczne jest wsparcie zespołu zaufanych współpracowników o różnych kompetencjach i budowanie z nimi relacji. Takie zespoły będą mogły rozwijać innowacyjne technologie oraz skutecznie na nich zarabiać.
Podsumowując, jeśli chcemy mieć więcej technologii z uczelni na rynku – naukowcy nie mogą tylko publikować ale powinni rozmawiać, testować i iterować, a wszystko to powinno być we współpracy z ekspertami z różnych dziedzin.
Prof. Robert Sitnik
Wiceprezes Zarządu WUTIF
Comentarios